Do... ilu razy sztuka?

by - maja 20, 2020



Kolejny post o tym, że kolejny raz powracam na bloga. Tym razem ta przerwa należała do jednej z dłuższych. Potrzebowałam chyba czasu aby ogarnąć sobie co ja tak naprawdę chcę tutaj mieć. Czy inspirować się instagramowymi, pozowanymi fotkami i mieć pretensje do siebie, że ja nie mam takich ust, takiego cycka czy pośladków, ogromnego bukietu róż na walentynki, że aż sama go unieść nie mogę, najnowszego samochodu który dostałam z okazji dnia kobiet (pff, ja nawet prawka nie mam, no ale fajnie by było szpanować taką fotą, nie?). Jednym słowem doszło do mnie, że co z tego jeśli będę miała wypielęgnowane foteczki i 30 tysięcy lajków które w połowie jak nie w 3/4 pochodzą od jakichś zagranicznych kont, które czekają na takie pozowanko i otoczkę bogactwa, jeśli to nie będą moi stali obserwatorzy i czytelnicy? Pójdzie tylko spam jakie to sexy, ładne, wow itd. Żadnych wartościowych treści. Wiadomo, każdy by chciał szybko odnieść sukces, mieć super zasięgi, statystyki itp. Ale nikt nie pamięta, że Jessica, RLM, Maff czy inne osoby które dzisiaj odnoszą sukces zaczynały od amatorskich fotek czy filmików, niejednokrotnie będąc wyśmiane, bo przecież wyginanie się do zdjęć było taaakie śmieszne... Mam nadzieję, że dzisiaj wam żal tyłki ściska :)

Najgorsze w co mogłam pójść, to udawanie kogoś kim nie jestem dla fejmu czy kasy. Później czytamy o celebrytkach które usuwają instagramy i piszą obszerne posty o tym jakie to było nieprawdziwe. Warto? Nie wygląda na to.

Pomyślałam też o ludziach takich jak ja. Całkiem zwyczajnych osobach. Nie zapomnę, jak kupując gazety typu Bravo, Filipinka, Popcorn a później już JOY, Cosmopolitan, Glamour patrzyłam na zdjęcia i podziwiałam ubrania, makijaże, figury tych gwiazd które tam pokazywali i myślałam sobie że chciałabym tak wyglądać i sama sobie wkręcałam, że one są idealne a ja brzydka. Dzisiaj ten sam efekt widać w mediach społecznościowych. Wiem sama po sobie że tak jest, bo ja tak myślałam. Efekt był taki, że mój zapał kończył się szybko, dowodem tego jest ten blog. Dlatego nie kasuję nic co było tutaj opublikowane, żeby kiedyś wrócić do początków i spojrzeć na przemianę jaką (mam nadzieję) przejdę.

Przez 9 miesięcy nieobecności  natworzyło się trochę rzeczy, które chcę tu opublikować. Niestety nie wszystkie wydarzenia z mojego życia są miłe. W Listopadzie 2019 pożegnałam się z moją przyjaciółką... Po 15 latach wspólnego życia odeszła za tęczowy most moja psinka Dora. Tęsknię za nią niesamowicie! Łzy nadal cisną się do oczu kiedy oglądam zdjęcia czy nagrania z nią. Nawet dziś, mieszkając w nowym domu bez zwierzęcia, kiedy mąż wraca z pracy mam odruch żeby powiedzieć że on wraca z pracy. Zawsze wtedy Dorka brała zabawkę w pyszczek i z tą zabawką radośnie szczekała, co było przezabawne :) 

Dora wygrzewająca się na wiosennym słoneczku


Od stycznia mieszkamy w swoim domu. Cuda wianki się dzieją, o tym dodam już osobny wpis. Nie jest łatwo, wszystkiego się uczymy, od dobierania fachowców do zakładania ogrodu. Na szczęście mamy sympatycznych sąsiadów obok siebie!

Do zobaczenia w następnym wpisie! 




You May Also Like

0 komentarze

Dziękuję za aktywność na blogu!

Umieszczając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics.

Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.